Wydrukuj tę stronę
piątek, 16 listopad 2018 09:48

Polski kanarek

Napisała

Nasz polski kanarek może tak pięknie nie śpiewa, jak egzotyczny kuzyn „klatkowy”. Jednak wiosenny głos trznadli  to jeden z najbardziej nieodłącznych elementów wiejskiego i rolniczego krajobrazu. Przez łąki, pola, nieużytki i ugory całego kraju ciągnie się ta nieskomplikowana, jednak bardzo urokliwa melodia, która doskonale wpasowuje się i podkreśla klimat  pejzażu terenów otwartych…

MIEDZA TO ŚWIĘTA RZECZ

Wieś się zmienia, rolnictwo się zmienia, krajobraz pól się zmienia – jeden tylko trznadel zmienić się nie chce. Dalej liczy na stary układ, na dotychczasowe zwyczaje, na tradycyjność i staroświeckość. Im więcej nowoczesności w przestrzeni rolniczej, tym mniej trznadla. Wielkie, rozległe uprawy plantacyjne, monokultury sięgające po horyzont,  wszystko ogolone, przystosowane, wykarczowane, zasypane, uporządkowane – to widok, na który trznadle spoglądają z trwogą. Takie radykalne i bezkompromisowe przekształcanie terenu to dla ptactwa jednoznaczny sygnał – jesteście nam obojętni i radźcie sobie jak chcecie. Nie tylko trznadle borykają się z problemem stopniowego zanikania tradycyjnego rolnictwa . Cierpi cała ptasia brać żyjąca na polach i łąkach.  Krajobraz ubożeje, likwidowane są miedze, kępy drzew, śródpolne krzewiny, zasypywane są rozlewiska, oczka wodne, osuszane łąki. Wszystko po to, aby każdy fragment przestrzeni wykorzystać do cna, wycisnąć jak gąbkę… A gdzie ptak ma się podziać to już rzecz drugorzędna, a nawet czwartorzędna. A gdzie gniazdo założyć, gdzie się schować przed upałem, czy deszczem, jak się kamuflować przed drapieżnikami? Te pytania wybrzmiewające z ptasich dziobków w eter pozostaną bez odpowiedzi…

„Miedza to święta rzecz. I naucz się tego, bo inaczej cię znowu kosą nauczę ” -  odgrażała się Pawlak Kargulowi w niezapomnianym filmie „Sami swoi”. Kłótnia o miedzę pomiędzy Pyzdrą, a Kwiczołem przewijała się również w serialu „Janosik”. A i w „Ogniem I mieczem”  Henryka Sienkiewicza Rzędzian opisywał swoją rodzinną wojnę z sąsiadami o rosnącą na miedzy gruszę.  Niby więc niewielki skrawek przestrzeni, niezagospodarowany, nieuporządkowany, a ważny , istotny, pożądany i wzbudzający wielkie emocje. I do dziś tam gdzie się miedze uchowały, tam są spory, rywalizacja i napięta atmosfera. Konflikt pozostał, zmienili się jedynie jego uczestnicy. W dzisiejszych czasach, kiedy poziom życia znacznie się podniósł rywalizacja gospodarzy i rolników o ten graniczny pasek ziemi zdecydowanie podupadła. Jednak wśród skrzydlatych mieszkańców wprost przeciwnie, deficyt takich miejsc we współczesnej wsi zdecydowanie musi wpływać na popyt. A więc walka idzie w najlepsze. W tych całych szrankach istotną rolę odgrywają trznadle – niewielkie, żółtawe ptaszki, które w naszym kraju możemy obserwować w zasadzie przez cały rok.

 Obecność trznadli na danym terenie to doskonały wskaźnik informujący o  stopniu ingerencji  człowieka w środowisko.  Te ptaki nie tolerują gruntownych zmian i rewolucji w swoim siedlisku. Zatem im więcej trznadli, tym mniej przemian i ludzkiego „majstrowania” w terenie. U nas na Mazurach na szczęście jeszcze jest wiele miejsc, gdzie króluje tradycyjne, ekstensywne rolnictwo. Zróżnicowana przestrzeń z krzewami, pojedynczymi drzewami, mokradłami, naturalnymi miedzami, nieużytkami, wiejskimi ogrodami to królestwo marzeń dla trznadli.

NAGRANIA NA PŁYTACH CD

Trznadle znane są ze swojego śpiewu – niezbyt skomplikowanego, niezbyt wymyślnego, niezbyt melodyjnego… ale jednak doskonale przebijającego się na tle wiosennego  ptasiego harmidru. I to się sprzedaje, to jest najważniejsze przykazanie marketingowe – produkt musi być rozpoznawalny, wyjątkowy, a jednak prosty i do przełknięcia. I tak właśnie nieświadome niczego trznadle wylansowały swój wielki przebój, znany i kojarzony nawet wśród początkujących miłośników ptaków. W taki sposób powstał ptasi szlagier na miarę „Hey Jude” The Beatles, czy „Show Must Go On” Queen.  Czasami doskonale zna się przebój i jego melodie, a nie za bardzo kojarzy się wykonawcę i twórcę. Tak bywa również w przypadku trznadli. Każdy z nas podczas wiosennych spacerów , czy rowerowych wycieczek poza miasto był mimowolnym słuchaczem koncertów tych ptaków. To głos, który z wiosną się kojarzy, doskonale się w nią wpisuje i podkreśla jej walory. Co ciekawe, twórczość trznadli podobnie jak gwiazd popu, czy rocka bardzo często trafia na płyty CD. I w odpadku to się całkiem dobrze sprzedaje. Niejedna gwiazda mogłaby pozazdrościć wyników i popularności  trzadlowego przeboju. Na płytach prezentujących odgłosy natury, czy muzykę relaksacyjną bardzo często można wychwycić  wkomponowaną zwrotkę trznadli. Cała pieśń to wprawdzie tylko kilka szybko powtarzanych  tonów z przeciągłym, wysokim zakończeniem. Ale liczy się pomysł, motyw i … przede wszystkim klimat!!!

Góral, Kaszub, Ślązak – niby  wszyscy Polacy to jedna rodzina, a dogadać się w danej gwarze byłoby ciężko. Obecnie przy rozwoju środków masowego przekazu, telewizji i Internetu tradycyjny język poszczególnych regionów naszego kraju powoli zanika, staje się unikatem i ciekawostką pielęgnowaną przez nielicznych . Trznadle w swojej wydawałoby się bardzo prostej formie komunikacji również posiadają kilka dialektów. W zależności zamieszkanego regionu samce śpiewają nieco inaczej. Różnice nie są jakieś olbrzymie, najczęściej to są drobne niuanse – a to końcówka jest dłuższa, a to krótsza, a to tony zakończenia pieśni są wyższe, a to niższe… Trzeba mieć dobry słych, aby wychwycić  te rozbieżności.  Cały czas jednak trwają analizy tego zjawiska, badacze i miłośnicy ptaków ruszyli  w teren z magnetofonami i dyktafonami, aby lepiej poznać i skatalogować wszystkie rodzaje pieśni trznadla. Istnieje przypuszczenie, że samce poprzez swój „regionalny” śpiew sygnalizują swoje przywiązanie do danego terenu, podkreślają swoją przynależność i pochodzenie. A to ma być dla samicy informacja, że tubylec, autochton z dziada pradziada doskonale zna realia funkcjonowania na tym terenie, jest obyty, przystosowany, a co za tym idzie – jest potencjalnie lepszym kandydatem na partnera. 

CZTERY MILIONY PAR

Nie ma co się obawiać o trznadle. Te sobie radzą dobrze, a nawet bardzo dobrze. To popularny i pospolity gatunek , który jest niemal wszędzie. Nie jest wyjątkowo płochliwy i lękliwy, więc i w pobliżu człowieka również nie czuje się specjalnie dyskomfortowo. Są trznadle na łąkach, na polach, na przydrożnych drzewach, alejach, we wsiach, na obrzeżach miast, na obrzeżach lasów, polanach, zrębach.  Trznadle też pojawiają się w obrębie Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Spytkowie. I to w zasadzie widoczne są przez cały rok. Zimą zbierają się w stadka i żerują na resztkach chwastów przy placu. Wiosną i latem buszują w zakrzaczeniach znajdujących się na granicy składowiska i otwartego, niezagospodarowanego, dziko zarośniętego terenu. Takie właśnie miejsca to dla trznadli „cud, miód, ultramaryna”. Ingerencja ludzka -  na zero,  aktywność ludzka  - raczej na zero, dookoła bujne zarośla, chwasty, krzewy i wysoka trawa. Wszystko się zgadza. A więc dla każdego statystycznego trznadla pozostaje tylko taki kawałek terenu zaklepać, samozwańczo ogłosić ustanowienie aktu własności przez zasiedzenie… i nieustannie bronić rewiru  przed przygodnie zalatującymi rywalami. Wydawać by się mogło, że świat ptaków jest wyzwolony od układów, od posiadania, od granic, od prywatności. Pozornie w świecie przyrody panuje wolność, swoboda i wszystko należy do wszystkich. Tak naprawdę to i tam panują podziały, wytyczanie, wyodrębnianie i zawłaszczanie przestrzeni . Również dochodzi do grabieży, podstępów, a nawet przymusowych eksmisji. Ale wszystko się jakość kręci i funkcjonuje, a w całej tej machinie trznadle odnalazły się nadzwyczaj skutecznie. Świadczą o tym liczby. Cztery miliony par trznadli żyjących na terenie naszego kraju to wynik całkiem przyzwoity, żeby nie powiedzieć … taki, z górnej półki…

001.jpg 002.jpg 003.jpg

004.jpg 005.jpg 006.jpg

007.jpg