środa, 13 grudzień 2017 11:28

Ptasi masaż

Napisane przez Krzysztof Pawlukojć
Z MAZURKIEM NA GŁOWIE

Jak to jest mieć mazurka na głowie? Na pewno nie jest to stworzenie uciążliwe. Poćwierka trochę, zaterkocze do ucha, czasem zafurkocze skrzydłami. Może też załatwić potrzeby fizjologiczne w momencie relaksu i odprężenia. Mając jednak na sobie naciągniętą siatkę maskującą takich atrakcji zwykle nie odczuwam i się nie obawiam. A sam fakt takiej aktywności nawet cieszy, gdyż to dowód, że ptak w moim towarzystwie może poczuć się... zupełnie swobodnie!

MASAŻ PTASIMI NOGAMI

Zbliża się zima. Na placu w ZUOK-u ruch i widoczne zamieszanie. Mewy się tłoczą, kruki w dużych stadach planują regularne naloty, kawki i gawrony zawsze czujne w pogotowiu, najczęściej na drzewach okalających teren zakładu. Wśród tych większych jak zwykle są też i ci mniejsi. Nie zostało już ich jednak wielu - pliszki, szpaki i kopciuszki rezydujące w sezonie na zakładowych włościach już wzięły skrzydła za pas. Z kręgu wagi lżejszej na placu boju pozostały w zasadzie jedynie mazurki, odwiedzane od czasu do czasu przez stadka sikor i łuszczaków. To jesienny mazurkowy okres koczowniczy. Ptaki zbijają się i łączą w stada. Małe grupki w większe, te większe - jak mają możliwość - w całkiem spore, a te z kolei, gdy jest okazja to w zupełnie duże. W takim stadku mazurków mogą też chętnie ukrywać się inne gatunki ptaków, jak choćby zimujące trznadle, czy dzwońce.

Za każdym razem z nieukrywaną satysfakcją i pełen nadziej zatapiam się odpowiednio zamaskowany pomiędzy warstwy rozparcelowanych odpadów na składowisku. Oczywiście mam tę świadomość, że moje "śmieciowe hobby" dla wielu może wydawać się nieco ekstrawaganckie, żeby nie określić tego w sposób bardziej dosadny. Jednak wizja udanej obserwacji, a może i zdjęcia, bezkarnego przyglądania się ptasim sytuacjom, zdarzeniom i wzajemnym relacjom z bardzo bliska sprawia, że zmysł powonienia na kilka godzin zanika, a wzrasta wyczulenie na ruch skrzydlatych istot w zasięgu oka lub obiektywu. Leżąc głową na starej gąbce mam choćby niewątpliwą i rzadką okazję do zetknięcia się ze stojącym, niewielkim przecież, mazurkiem prawdziwie - oko w oko. On na mnie patrzy, mierzy mnie swoim wzrokiem, po czym odwraca się i grzebie we wnętrznościach rozprutych reklamówek. Czasem niewielki wróblak zbliżał się do mnie na tak minimalną odległość, że bez trudu mógłbym go dotknąć swoim, niedługim przecież, językiem. Mazurki buszujące po moich plecach, czy na głowie to niemal norma. Przebywając na maskującym stroju można całkiem udanie zapolować. W pękach nitek, sznurków i frędzli drobne owady mogą mieć całkiem atrakcyjną miejscówkę. Na tę okoliczność mazurki przeczesują wszelkie zakamarki mojego ubioru, wykonując nieświadomie w ramach efektu ubocznego delikatny masażyk.

RZĄD IDEALNY

Obecnie na terenie zakładu koczuje stadko złożone z 20-30 mazurków. To połączone grupki rodzinne, sąsiedzkie, krewniaków i znajomych. Po sezonie lęgowym, kiedy jest trochę rywalizacji, tym razem warto trzymać się w grupie. Chciałoby się rzec: w kupie siła! Trzeba w końcu jakoś tę zimę przeczekać. Mazurki to ptaki osiadłe, stacjonarne, miejscowe, tubylcze - tym bardziej powinniśmy o nie dbać i je szanować. To nasze ptaki, swojaki - tu urodzone, wychowane i nie dla nich obce kraje... W poszukiwaniu jesienno - zimowego pokarmu zaglądają na pobliskie pola i łąki. Jednak przy surowej zimie zawsze warto się gdzieś "przytulić": do jakich zabudowań, posesji, przydomowych sadów i ogrodów. Wszędzie tam, gdzie można skorzystać z odrobiny ciepła, spokoju, osłony od wiatru i śniegu. Zakład w Spytkowie spełnia wszystkie wymogi i wyobrażenia mazurków o przyzwoitym, a może i nawet o podwyższonym standardzie, zimowym azylu. Wszystkie zabudowania, z pokaźnym budynkiem sortowni na czele, to oczywiście dodatkowy atut. Jest gdzie się wcisnąć, schować, przycupnąć. Są drabinki, wnęki, zakamarki, daszki i barierki. Doskonała infrastruktura dla stadka mazurków. To właśnie na tle gmachu sortowni najczęściej można zauważyć uwijające się sylwetki małych wróblaków. To baza wypadowa pomiędzy poszczególnymi wyprawami po pożywienie. A pierwszy etap tych wypadów wcale nie jakoś znacznie oddalony. Wręcz przeciwnie, tuż, tuż... Można go sięgnąć mazurkowym wzrokiem już ze strategicznych punktów widokowych na sortowni. To plac składowiskowy, a raczej jego obrzeża porośnięte dosyć gęsto przeróżnymi, nikomu nie potrzebnymi chwastami. Jesienny mazurek to fan nasion, nasionek i nasioneczek. Łuska, wybiera, a najchętniej i najczęściej po prostu zbiera je z ziemi. Każdy przydomowy pedant, wzorowy ogrodnik, z kosiarką, motyką i chwastobójczym instynktem z miejsca jest skreślany przez mazurkowych głodomorów. One wolą kogoś lekko niechlujnego , a może inaczej: takiego, który pozwala przyrodzie na nieco inwencji, a sam ogranicza choć w pewnym stopniu własną ingerencję w otoczenie. Taki człowiek to skarb. A nóż porosną rdesty, chwastnice, czy włośnice. Samoistnie, bez pomocy i bez oczekiwań. Nie trzeba właściwie żadnego wysiłku, a stołówka dla mazurków gotowa! I taki jest właśnie plac w ZUOK-u. Tu pozostawiono zupełną swobodę dla obrzeżnej roślinności. Tu się nie kosi i nie obcina. I to mazurki z pewnością doceniają.

Byłoby pewnie sielsko i zupełnie nieprzyzwoicie bajkowo, ale zawsze jakiś minus się znajdzie. Na placu, szczególnie jesienno - zimową porą, mazurki są niemal bezustannie pilnowane przez krogulce. Te z przylegającej do ogrodzenia ściany lasu często wyłaniają się niespodziewanie i dynamicznie niczym odrzutowce. Szybkie, drapieżne, szponiaste i bystre. I są głodne. I są tak "napalone" na przekąskę z mazurków, jak mazurki na nasionka. Mają jednak na terenie zakładu maluchy niespodziewanego sojusznika i sprzymierzeńca. To stale przebywające w pobliżu odpadów stada kruków. Te czarne, potężne ptaki mają wyraźną alergię na drapieżniki i gdy krogulce tylko pojawią się w okolicy natychmiast rusza krukowata kontrofensywa. Nie jest łatwo krogulczym samotnikom w jakiś sposób konkurować i przeciwstawiać się dobrze zorganizowanej koalicji inteligentnych kruków. Zazwyczaj wynik takich potyczek jest przesądzony. W taki sposób te największe ptaki z rzędu wróblowych trochę przy okazji roztaczają parasol bezpieczeństwa nad tymi, jednymi z najmniejszych. To jest dopiero rząd! Mam nadzieję, że i my się kiedyś doczekamy w naszym pozornie idealnym ludzkim świecie, że silniejsi, mocniejsi i wyżej postawieni będą chronić mniejszych, słabszych i potrzebujących... Tego sobie i Państwu życzę!