poniedziałek, 21 listopad 2016 08:57

Sroka na Sali Rozpraw

Napisane przez Krzysztof Pawlukojć

SROKA NA SALI ROZPRAW

Rzadko który gatunek ptaka cieszy się tak złą opinią jak sroka: a to że złodziejka, a to że rabuś, a to że pasożyt, a to że szkodnik... Tym czarno - białym ptakom obrywa się od wszystkich i z każdej strony. Czasami zasłużenie, w innych przypadkach zupełnie na wyrost. Negatywny wizerunek sroki rysuje się równomiernie zarówno w ludzkiej, jak i ptasiej opinii publicznej. Nawet miłośnik przyrody nie będzie specjalnie szczęśliwy jeżeli w pobliżu jego posesji pojawi się gniazdo srok... A więc, jak jest atak powinna być też i obrona. Taki adwokat, choćby z urzędu, należy się srokom jak psu kość. Nie mam do tego kwalifikacji, nie mam odpowiedniego wykształcenia, nie mam doświadczenia, ale chętnie podejmę się takiej roli. Jeżeli po moich staraniach ktoś choć trochę łaskawszym okiem spojrzy na srokę to już dla mnie będzie duży sukces. Oczywiście nie mam na myśli skrzydlatej części oskarżycieli, gdyż do ich przekonania zabraknie przede wszystkim możliwości komunikacyjnych.

OPEROWY PIC NA WODĘ

Pierwszym zarzutem przeciwko srokom jest bezczelne przywłaszczanie sobie drogich, kosztownych przedmiotów, a więc nazywajmy sprawy po imieniu - zwykłe złodziejstwo. Obrączki, pierścionki, monety, złote lub srebrne wisiorki, łańcuszki i inne drobiazgi - podobno takie precjoza można znaleźć w gniazdach tych ptaków. Opinia szybko poszła w świat i łatka kolekcjonera świecidełek natychmiast przylgnęła do srok. Duży wkład w rozwój tej plotki miał również świat kultury i sztuki, gdzie wielokrotnie utrwalano ten tendencyjny "sroczy" wizerunek. Jednym z winowajców, którzy przyczynili się do wielowiekowego krzywdzącego obrazu sroki był niejaki Giovanni Gherardini - autor libretta do słynnej opery Gioacchina Rossiniego pod znamiennym tytułem "Sroka złodziejka". Dzieło kompozytora odniosło niekwestionowany triumf komercyjny. Wspaniała premiera w mediolańskiej La Scali, znakomita obsada, entuzjazm publiczności - to był prawdziwy strzał w dziesiątkę ówczesnego show biznesu. Z sukcesu opery mogli cieszyć się wszyscy... prócz srok, którym na lata wyrobiono opinię i zszargano reputację. Taka przyklejona do ptaków etykieta szabrownika zapewne była na rękę niektórym zamożnym mieszkańcom, którzy mogli swoje niecne, kleptomańskie wybryki zrzucać na nieświadome niczego sroki.
Taki stan rzeczy utrzymywał się przez lata. Przeświadczenie, że sroki chętnie gromadzą błyskotki tak naprawdę dotrwało do lat obecnych. Tymczasem na to wszystko doskonale pasuje łacińska nazwa tych ptaków - Pica pica. A więc cała historię można skwitować kolokwialnym stwierdzeniem "pic na wodę"... Oczywiście miałbym problem z udowodnieniem niewinności moich klientów, gdyż nie chodziłem po drzewach i nie zaglądałem w gniazda tych ptaków. Z pomocą pośpieszyli jednak naukowcy, którzy stosunkowo niedawno również postanowili zbadać słuszność obarczania ptaki za ludzkie zaginione przedmioty. Badacze przeprowadzili wiele eksperymentów, w czasie których z uporem maniaka podkładali, podrzucali, dostarczali i przekazywali srokom różnorodne świecidełka, złotka, pozłotka i całą masę atrakcyjnych drobiazgów. Reakcja srok była z kolei zupełnie odmienna od tej przypisywanej od lat. Większość z nich była zupełnie niezainteresowana takimi "skarbami", a duża część nawet zaniepokojona i lekko przestraszona święcącą z daleka błyskotką. Wynik eksperymentu był jednoznaczny - czy się komu to podoba, czy nie, sroki jednak zupełnie nie przywiązują wagi do dóbr materialnych. Co innego, gdy znajdą jakieś resztki naszego pożywienia. Ale za takie "złodziejstwo" raczej nie powinniśmy się gniewać...

GNIAZDO ZA JAJKO

Drugi zarzut wydaje się być znacznie poważniejszy. I w tym przypadku trudniejsza będzie również obrona. A konkretnie chodzi o to, że obecność srok niekorzystnie wpływa na populacje mieszkających po sąsiedzku mniejszych gatunków ptaków. Oczywiście nie sama obecność, a konkretnie ich działalność, a jeszcze konkretniej - plądrowanie gniazd, wyciąganie jaj, wyjadanie piskląt. To rzeczywiście prawda. Tych grzeszków srok pod dywan nie zamieciemy. Ale czy to są rzeczywiście grzeszki? Czy w ogóle możemy tak mówić? W przyrodzie trwają nieustanne zmagania, których celem jest przeżycie, przetrwanie, istnienie. Każdy gatunek ma swoje strategie, które należy realizować skrzętnie i skutecznie, nawet jeśli ma się to odbywać kosztem innych. W przypadku srok takim podstawowym fundamentem swobodnej egzystencji jest wszystkożerność i optymalne wykorzystanie zasobów pokarmowych. I tak rzeczywiście w szerokim menu srok znajdują się i jaja i pisklęta. Jednak nie jest to pokarm dominujący od którego sroki byłyby w jakimś specjalnym stopniu uzależnione. W równym stopniu swój apetyt zaspokoją byle ogryzkiem, martwym kurczakiem, jaszczurką, rozsypanymi nasionami, owocami, ślimakami, pająkami, chrząszczami... Wymieniać można długo, gdyż lista ta jest w zasadzie niemal nieograniczona. To z kolei wskazuje, iż drapieżnictwo srok nie może mieć aż tak dużego wpływu na populacje innych gatunków ptaków. Gdyby wyspecjalizowały się jedynie w plądrowaniu gniazd ich bliskie sąsiedztwo mogłoby rzeczywiście odcisnąć wyraźne piętno na okolicznych mieszkańcach. Jednak sroka tak naprawdę w sezonie lęgowym pożywienia ma mnóstwo dookoła i chętnie korzysta z tego najbardziej dostępnego. Oczywiście jeżeli natrafi na cudze gniazdo z przychówkiem bądź jajami, takiej okazji nie przepuści. Jednak bardziej traktowane to będzie jako bonus, czy wyjątkowy specjał, niż jako "chleb powszedni".
Jednak jeżeli i takie usprawiedliwienie nie jest w pełni satysfakcjonujące, w takim razie warto zwrócić uwagę na pozytywne aspekty działalności srok, które w dużym stopniu mogą stanowić okoliczności łagodzące przed ogłoszeniem ostatecznego wyroku. Świat ptaków za sprawą srok może coś stracić, ale również może coś zyskać. Stracić można pisklęta lub jaja, zyskać z kolei - gniazdo. Wiele gatunków rzadkich ptaków, które same nie budują gniazd bardzo chętnie zasiedlają opuszczone "mieszkania" srok. To solidne, często kuliste konstrukcje z bocznym otworem wlotowym umieszczane najczęściej wysoko w koronach drzew. Zewnętrzna część wykonana jest z gęsto ułożonych gałązek i patyczków, wnętrze zaś wykończone jest warstwą gliny zmieszanej z ziemią, trawą i mchem. Spód takiego starannie wykonanego gniazdka z kolei jest wyścielony piórami, sierścią, źdźbłami traw i innymi materiałami, które mogłyby uprzyjemnić pobyt w takim wnętrzu. Kobuzy, pustułki, czy uszatki takimi warunkami byłyby z pewnością zachwycone...

STRAKA OBECNA

A jaka jest sroka tak naprawdę? Jak przystało na ptaka z rodziny krukowatych jest niezwykle inteligentna - szybko zapamiętuje, uczy się, przystosowuje do nowych sytuacji i zdarzeń. Początkowo unika wszystkiego co nowe, nieznane, a więc i potencjalnie niebezpieczne. To raczej ostrożny ptak trzymający się w parach lub niewielkich grupkach. W przeciwieństwie do gawronów, czy kawek w duże stada łączy się rzadko i tylko w sytuacjach wyższej konieczności - w czasie jesiennych zawieruch, czy zimowych mrozów. Ciekawostką jest czeska nazwa gatunkowa sroki, która w tym przypadku składa się z dwóch członów - "Straka obecna". Tak to już się złożyło, że nas zwykle śmieszy czeski język, nasi sąsiedzi z kolei odczuwają to samo w przypadku wymowy polskich wyrazów. Jednak ten drugi człon jest w tym przypadku całkiem na miejscu, gdyż sroki, czy nawet jak kto woli "straki" są rzeczywiście obecne niemal wszędzie. Zamieszkują prawie cały kontynent europejski poza wysokimi górami i niektórymi wyspami na Morzu Śródziemnym. Żyją również w Azji, Ameryce Północnej i Afryce.
Sroka najlepiej czuje się na terenie otwartym, na obszarach rolniczych obfitujących w śródpolne zadrzewienia, kępy drzew i krzewów. Pokazuje się w pobliżu zabudowań, wsi, przemieść, ogrodów, terenów przemysłowych, wysypisk śmieci. Unika zwartych i rozległych lasów. Niektóre sroki nauczyły się żyć w miastach. Przez lata ukształtowały się populacje miejskie, które z powodzeniem hasają pośród ludzi, zgiełku miejskiego i samochodów. Urodzone w Warszawie, czy Olsztynie sroki to ptaki zadziorne, śmiałe, zupełnie inne niż kuzyni z prowincji.
Sroki "rolnicze" z kolei to stworzenie dyskretne i bardzo ostrożne. dziesięć razy się zastanowią i sprawdzą czy jest bezpiecznie żeby sfrunąć na ziemię. Już niemal dwa lata śledzę i obserwuję ptactwo, które odwiedza składowisko w Zakładzie Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Spytkowie. W tym czasie nigdy nie widziałem srok, które swobodnie żerowałyby na placu pośród licznych gawronów, kawek, kruków, czy mew. Jednak ptaki te są również stale obecne, o czym świadczy często słyszany w tym miejscu ich charakterystyczny przeciągły, terkoczący odgłos. Co pewien czas też i przemknie specyficzna sylwetka biało-czarnego ptaka z długim ogonem. Jednak nieufność i asekuranctwo biorą górę. A do odpadów sroki zapewne ciągnie, gdyż jak i inne krukowate chętnie skonsumowałyby łatwy posiłek. A więc pokusa jest, ale najważniejsze aby ślepo jej nie ulegać. Ważne, aby nie dać się złapać na gorącym uczynku. Bez ekscytacji i nieprzemyślanych ruchów, tylko spokojnie czekać na swoją szansę i swoją okazję. I taka jest filozofia spytkowskich srok. Do mnie taka filozofia jak najbardziej przemawia...