środa, 30 wrzesień 2020 07:44

Cierniówka

Napisała

CIERNIÓWKA – WOKALISTA Z GÓRNEJ PÓŁKI

Moja lipcowa wizyta na terenie ZUOK-u była zupełnym zaskoczeniem. Spodziewałem się, że jak zwykle w tym miejscu prym będą wiodły krukowate, mewy i bociany. A tymczasem najgłośniejszym i najbardziej rzucającym się ptakiem w całym towarzystwie okazała się… cierniówka! Tyle jej co kot napłakał, a moc, zaangażowanie i chęć pokazania się na najwyższym poziomie!

 NIEPOZORNY DOMINATOR

 Aż strach, co by wyprawiała tycia cierniówka, gdyby była ptakiem wielkości kruka, myszołowa, czy bociana. Rozmiary XL w połączeniu z taką dawką temperamentu i determinacji stworzyłyby prawdziwego potwora i dominatora w świecie ptaków. Nieustępliwość, upór, brak zahamowań i kalkulacji to prawdziwe oblicze tej niewielkiej pokrzewki. Na całe szczęście natura bardzo sprytnie i zmyślnie zamknęła ten ptasi dynamit w niewielkim ciałku, gdyż w innym przypadku przed stworzeniem tym drżałyby z pewnością nie tylko ptaki. A tak, mimo iż nie wiem jakby się napuszyła i wyprężyła to tylko zaledwie 15 centymetrów długości ciała. Z takimi rozmiarami i wagą zaledwie 15 gramów nawet najbardziej nabuzowana cierniówka może zrobić wrażenie najwyżej na innej cierniówce lub ptaszkach o podobnych gabarytach. I całe szczęście!

Niepozorność rozmiarowa cierniówek doskonale współgra z niepozornością ich wyglądu. Tu także odpowiedzialnie nie wyposażono tych ptaków w krzykliwe barwy, strojne piórka, widowiskowy wizerunek. To nie jest jej potrzebne. Cierniówka jest bowiem widowiskowa sama w sobie i doskonale potrafi zwracać na siebie uwagę bez zbędnych środków dopingujących w postaci wzorzystego i kolorowego oblicza. Szara głowa, szarobrązowy grzbiet z rdzawymi wstawkami na skrzydle oraz jasne gardło i białawy spód... i w zasadzie więcej nie ma co tu opisywać. A i cały ten rysopis niewiele pomoże w identyfikacji, gdyż po części można go przyłożyć do wielu krajowych gatunków. Warto dodać, że to jest w dodatku opis samca. Samica jest bardzo podobna, ale jeszcze mniej wyrazista, a wszelkie barwy jeszcze intensywniej zszarzałe. A więc „myszowatości” tym ptakom nie brakuje. Co jeszcze bardziej gmatwa sytuację i pogrąża początkujących miłośników ornitologii, nasza cierniówka ma swojego bliźniaczego kuzyna w postaci piegży. Obie pokrzewki podobne do siebie, jak bracia Mroczek, czy Golec, jednak jest klucz do ich rozpoznawania. Trzeba zwracać uwagę na odmienny kolor nóg, odmienny kolor na skrzydłach i… przed wszystkim na odmienny głos. W terenie nie zawsze można dostrzec szczegóły w wyglądzie, a głos się niesie, że ho, ho… Wystarczy osłuchać się z śpiewami, a że to ptaki „gadatliwe” i mocno się ze swoim wokalem promują, nietrudno o możliwość przetestowania swojej wiedzy w praktyce.

 ZAMIŁOWANIE DO ŚPIEWU

 Ptaki z reguły śpiewają wiosną. To początkowy okres lęgowy dla większości gatunków. Przylatują na swoje włości, zajmują rewiry, głosem oznajmiają o samozwańczym akcie własności do danego skrawka terenu. Kwiecień i maj to pora symfonicznych i chóralnych dzieł ptasich solistów, które przenikają się i mieszają tworząc niepowtarzalną aurę, szczególnie o poranku, w pogodny dzień. Z czasem emocje opadają, porządek i granice rewirów ustalone, przychodzą na świat pierwsze pisklaki. Milkną również samce, które nie mają już potrzeby informowania całego świata o swoim istnieniu i obecności. Latem trzeba się skupić na innych powinnościach i obowiązkach. Są jednak oczywiście od tego wszystkiego wyjątki. To najczęściej gatunki ptaków, które wydłużają swój okres lęgowy i w ciągu roku kilka razy podejmują wyzwanie wychowania kolejnego pokolenia. W tym przypadku nadal od czasu do czasu trzeba komunikować dla otoczenia o swojej pozycji i swoim panowaniu. Cierniówki w sezonie dwukrotnie podchodzą do lęgów, więc mają w tej materii coś do powiedzenia, i w przenośni, i dosłownie. Samce tych ptaków są bardzo rozśpiewane. A nawet są super rozśpiewane. Posiadają do tego smykałkę i zapał. Podśpiewują sobie i rano, i w południe i pod wieczór. Mają parcie do prezentowania wokalnych popisów zarówno terytorialne samce, jak i te młodsze, mniej doświadczone, dopiero aspirujące do założenia rodziny. Śpiew cierniówki jest jednym z najbardziej znanych głosów terenów otwartych. Byle kępa zarośli, byle większe zakrzewienie, byle przydrożny szpalerek niewielkich drzew – już słychać melodię cierniówek. Podstawowy śpiew jest dosyć prosty i niepozorny, to podzielone zwrotki składające się z krótkiego dosyć chaotycznego trelu powtarzane bez końca i do znudzenia. To jednak tylko przedsmak i uwertura do właściwej twórczości. W momentach największej ekscytacji i podniecenia samce przy swoich rewirach wykonują dłuższą i bardziej złożoną pieśń ( jednak o podobnym charakterze). Żeby bardziej uatrakcyjnić „wykon” wzbijają się wówczas w powietrze i powoli opadają wydając z siebie długotrwałą kaskadę dźwięków. Oczywiście lądują ponownie w widocznym miejscu i dalej występ kontynuują stacjonarnie. Takie popisy wokalno – taneczne ciągną z uporem i bez opamiętania.

 NIE CZEKAJĄC NA BIS

 Taką właśnie „szalejącą” cierniówkę zastałem podczas lipcowego wypadu do ZUOKU-u. Na drugi plan w tym momencie wyjątkowo wycofały się mewy, kruki również „rozpełzły” się po okolicach, bociany leniwie przechadzały się jak zwykle po całym zakładzie, a mały solista bez trudu zwracał swoim zapętlonym śpiewem uwagę całej widowni, którą w dużej mierze stanowiła moja osoba. Zamiast drzew i krzewów za swoje dwa strategiczne punkty do występu wybrał jedną z latarni oraz płot okalający teren składowiska. No cóż, scenę miał dostosowaną do futurystycznego i zurbanizowanego krajobrazu. A jak się już swój rewir wynalazło w tak specyficznym miejscu, to trudno o lepiej eksponowaną scenę niż klosz wysoko piętrzącej się latarni. Postanowiłem sprawdzić jak wydolny jest ten artysta i przez ile czasu jest w stanie zmagać się ze swoim repertuarem. Pomijam już fakt, że nie bylem na występie od początku. Czułem się trochę niekomfortowo, jak spóźniony widz na spektaklu teatralnym. Ale artysta najwidoczniej wybaczył mi faux pas, gdyż moje pojawienie się nie wybiło go z roli nawet na ułamek sekundy. Sprawdziłem też wytrzymałość na prowokację i stres cierniówki w trakcie występu. Test zaliczony na piątkę z plusem. Zbliżyłem się do samej latarni, zadarłem głowę, bezceremonialnie wtargnąłem pod scenę, a ptak swą twórczość prezentował z taką samą pasją i gorliwością. Powtarzał swoje zwrotki stacjonarnie, ale co jakiś czas wzbijał się w powietrze i swobodnie opadał z rozłożonymi skrzydłami na okoliczny płot. W czasie lotu tokowego pieśń wybrzmiewała nieprzerwanie z dużo większą intensywnością. I tak przedstawienie trwało w najlepsze. Samiec zmieniał miejsca, przelatywał z ogrodzenia na latarnię i z powrotem. Spojrzałem na zegarek i minęło już 15 minut, później 20, o rety to już ponad pół godziny. Z całym szacunkiem dla zdolnej i zaangażowanej cierniówki oraz jej twórczości nie byłem przygotowany na tak okazały występ. Po prostu nie czekając na bis udałem się w inną część zakładu. Co ciekawie, po godzinie wracając do zaparkowanego w pobliżu placu z latarniami samochodu, nadal w eter niosła się niekończąca się pieśń tej samej cierniówki. Od razu widać, że miałem do czynienia z wokalistą z górnej półki…